Wszystkie uchwały anty-LGBT uchylone!
Kuba Gawron
Radni powiatu łańcuckiego uchylili SKPR. Po sześciu latach wszystkie z ponad stu czarnkowych uchwał przeciwko “ideologii LGBT”, ordoiurisowych SKPR i pozostałych uchwał anty-LGBT zostały uchylone lub zmodyfikowane.
Trud Czarnka i Ordo Iuris skończony w koszu.

Historia Atlasu pokazuje, że nawet mała nieformalna grupa z ograniczonymi zasobami może wpływać na bieg wydarzeń na wszystkich poziomach, od wiejskiej gminy po Komisję Europejską.
“Wystarczy” być bardziej upartym niż przeciwna strona. Zajmować się jednym tematem od wielu stron. Nieustannie wracać do niego. Trzymać rękę na pulsie i reagować w odpowiednich momentach. Działać zbiorowo, współpracować z różnymi podmiotami. Stworzyć i aktualizować zbiór informacji pod jednym adresem, łatwo dostępnym dla mediów. Z ilustracją graficzną. Taki długotrwały punktowy aktywizm wbija się w rzeczywistość i zmienia ją.
Z PiS można wygrywać także wtedy gdy jest on u władzy. Pod koniec jego rządów powierzchnia stref anty-LGBT skurczyła się z 33% powierzchni Polski do 2,5%.
Można wygrywać także z Ordo Iuris mimo jego wpływów i wielomilionowego budżetu.
Nie trzeba czekać na zmianę władzy. Tym bardziej że liczenie na to, że prodemokratyczni politycy po dojściu do władzy sami załatwią za nas sprawy – to jedynie karmienie się złudzeniami.
Do rzadkości należały przypadki w których opozycyjne komitety – tak jak w mieście Radzyniu Podlaskim – w wyborach samorządowych w 2024 zdobywały większość w radach i sprzątały strefy po swoich poprzednikach.
W zdecydowanej większości przypadków to ci radni, którzy przyjmowali te uchwały sami jedli tę żabę i uchylali je.
To suma różnych oddolnych działań, takich jak pisma, artykuły, wnioski o informację publiczną, petycje, listy otwarte, mowy sądowe, zawiadomienia do prokuratury, udział w konsultacjach, lobbing w unijnych instytucjach, przemówienia na zgromadzeniach, konferencje itp. wywierała presję przed którą samorządowcy ostatecznie ustępowali. Także ci, którzy oficjalnie i publicznie dawali odpór poszczególnym wezwaniom do uchylenia uchwał. Nieraz zdarzało się, że beton pękał bez żadnych wcześniejszych sygnałów.
Radni dostali nauczkę, żeby nie ulegali propagandzie odwołującej się do ich emocji. Żeby słuchali na sesjach swoich bardziej sceptycznych kolegów i koleżanek.
Czy wyciągną z niej wnioski? Nie wszyscy to robią, sądząc po ostatnio przyjmowanych uchwałach przeciwko edukacji zdrowotnej oraz centrom integracji cudzoziemców.
Cały czas trzeba zachowywać czujność wobec tych fal paniki moralnej. Bo w rok można przyjąć ze sto dyskryminacyjnych uchwał, a ich mozolne sprzątanie trwa kilka razy dłużej.
Ważne wydarzenia
RPO Adam Bodnar odegrał ważną rolę w walce z uchwałami przeciwko „ideologii LGBT”. Dzięki jego skargom do sądów administracyjnych powstała jednolita linia orzecznictwa wykluczająca dyskryminacyjne uchwały z obrotu prawnego. Przetarł ścieżki, którymi podążył jego następca, Marcin Wiącek. Ten ostatni także wydał stanowisko oceniające jako SKPR jako dyskryminacyjną. Pomogło ono w uchyleniu ostatnich uchwał. Szkoda jedynie że nie zostało wydane wcześniej. Jego brak utrudniał nam obronę w sądach.
Ważną rolę w historii stref odegrał także Bart Staszewski ze swoim projektem fotograficznym z tabliczką z hasłem „Strefa wolna od LGBT”. Jego akcja była bardzo widoczna, więc niestety skupił na sobie gigantyczną agresję ze strony konserwatystów koordynowanych przez Kurskiego, Mateckiego, Sakiewicza i im podobnych. Był również pozywany przez gminy za zdjęcia z tabliczką. Oczywiście wygrał wszystkie procesy.
Uchwały były potępiane przez wielu zagranicznych polityków, w tym Ursulę Von Der Leyen oraz Joego Bidena.
W Siedlcach, Bytomiu i Zabrzu lokalne młodzieżówki z Lewicy i Razem z powodzeniem zaprotestowały przeciwko planom przyjęcia ordoiurisowych SKPR. Ich konferencje, listy otwarte oraz petycje poskutkowały. W przypadku Siedlec mobilizacja była szczególnie ważna, bo tam o odrzuceniu projektu zdecydował jeden głos.
W Zamościu radni uchylili uchwałę broniącą krakowskiego arcybiskupa Marka Jędraszewskiego przed krytyką za jego słowa o „tęczowej zarazie”. Czuli się, jakby sprzedawali Jędraszewskiego za eurosrebrniki.
Po kilka razy do uchylenia uchwał podchodziły Kraśnik, powiat tomaszowski, województwa i gmina Gromnik. Na przeszkodzie uchyleniu uchwał stała urażona duma radnych.
Ostatnim akordem w historii czarnkowych uchwał przeciwko „ideologii LGBT” było uchylenie uchwały gminy Mordy przez WSA w Warszawie.
Specjalne miejsce wśród jednostek samorządowych z uchwałami ma Tuszów Narodowy. Jego wójt, Andrzej Głaz, wystosował ogniste i strzeliste pismo do RPO Adama Bodnara i jego następcy Marcina Wiącka, z takimi wyrażeniami jak: “Wycofanie stanowiska o przeciwdziałaniu ideologii LGBT oznaczałoby opowiedzenie się po stronie tęczowej zarazy, jaką jest wspomniana diaboliczna ideologia i wyrażenie zgody na demoralizację najmłodszego pokolenia począwszy od przedszkola”. “Obecny świat znajdujący się pod wpływem ideologii LGBT został opętany przez szatana, erotyzm i seks. Patrząc na to, co obecnie się dzieje można przypuszczać, że dzisiejszą ludzkość spotka kara większa od tej jaka spotkała Sodomę i Gomorę, które zostały spopielone”.
Dzięki temu Tuszów zyskał łatkę nieformalnej stolicy polskich stref anty-LGBT. A w 2023 i tak uchylił po cichu strefę.
Wpływ uchwał na partnerstwa zagraniczne
Uchwały spowodowały zerwanie i zawieszenie wielu zagranicznych partnerstw z JST, które je przyjęły.
Pierwszym takim przypadkiem było zerwanie partnerstwa przez francuskie miasto Saint-Jean-de-Braye z Tuchowem. Miasto Puławy straciło aż dwa partnerstwa – z holenderskim Nieuwegein i francuskim Douai. Francuski region Doliny Loary zerwał partnerstwo z województwem małopolskim. Irlandzkie miasto Fermoy również zakończyło współpracę z Nową Dębą. Schwerte zawiesiło współpracę z Nowym Sączem.
Belgijskie miasto Puurs zawiesiło partnerstwo z miastem Dębica, na co rada miasta zareagowała przyjętym wyłącznie głosami radnych PiS kuriozalnym agresywnym stanowiskiem żądającym przywrócenia partnerstwa oraz wypominającym Belgom króla-zbrodniarza Leopolda.
Miasto Poniatowa przygotowywało się do zawarcia partnerstwa z włoskim miastem Alpette. Podjęło już stosowną uchwałę. Ale po naszym liście otwartym do burmistrza i włoskiej rady z opisem poniatowskiej uchwały przeciwko “ideologii LGBT” włoskie miasto wycofało się z planów zawarcia partnerstwa.
Klęska projektu SKPR
Uchylenie SKPR-ów i przegranie wszystkich dotychczasowych procesów to sromotna klęska Ordo Iuris. Ich koordynator projektu SKPR, Paweł Kwaśniak, zjeździł wzdłuż i wszerz Polskę promując tę uchwałę. Od Sztumu po Tatry, od Zgorzelca po radzyńskie samorządy. Na próżno. Dziś jego dzieło gnije na śmietniku historii.
A radni pamiętają o historii stref, gdy dostają maile z ich nowym projektem uchwały sprzeciwiającej się edukacji zdrowotnej.
Rola Unii Europejskiej
Unia Europejska odegrała kluczową rolę w historii stref anty-LGBT. Parlament Europejski przyjął dwie rezolucje wzywające polski rząd oraz Komisję Europejską do podjęcia działań przeciwko uchwałom anty-LGBT. Komisja Europejska przyjęła zapis w umowie partnerstwa zakazujący finansowania projektów z udziałem JST, które przyjęły jakiekolwiek dyskryminacyjne uchwały.
Zaraz po wdrożeniu tego zapisu w nowych programach unijnych urząd marszałkowski województwa lubelskiego odebrał w tej sprawie pisma od zaniepokojonych władz Trzebieszowa, Kocka, Zwierzyńca, Puław, Łukowa i Urzędowa.
Ten zapis był przełomowym momentem w historii stref anty-LGBT. Po nim znacznie przyspieszyło tempo uchylania tych uchwał.
Samo przyjęcie tego zapisu to jednak było za mało. Konieczne było pilnowanie przez stronę społeczną jego przestrzegania. Na straży tego zapisu stała m.in. koordynowana przez KPH nieformalna koalicja Equality Watch skupiająca osoby reprezentujące organizacje pozarządowe z obszaru niedyskryminacji zasiadające w komitetach monitorujących funduszy europejskich.
Stanowisko KE było twarde i nieprzejednane. Dlatego minister funduszy regionalnych Waldemar Buda i jego zastępczyni Małgorzata Jarosińska-Jedynak w pismach i na spotkaniach z samorządowcami dyplomatycznie sugerowali uchylenie dyskryminacyjnych uchwał.
W przypadku projektów realizowanych w ramach porozumień ZIT (Zintegrowane Inwestycje Terytorialne) i LGD (Lokalnych Grup Działania) zakaz finansowania JST z dyskryminacyjnymi uchwałami uderza także w ich partnerskie JST, które w ogóle nie myślały o przyjmowaniu żadnych uchwał anty-LGBT.
Dlatego też często one naciskały swoich kłopotliwych partnerów na ich uchylenie.
Przykładowo Łososina Dolna dostała ultimatum od LGD “Wrota Karpat” – albo uchyli uchwałę przeciwko ”ideologii LGBT”, albo przestanie być uwzględniana w budżecie LGD.
Radni gminy Szczytniki uchylili uchwałę pod presją krytyki ze strony ich partnerów z międzywojewódzkiego LGD stojącego na krawędzi rozpadu.
Innym przykładem był warty 112 mln zł lubelski wojewódzki projekt “e-geodezja II” realizowany przez wszystkie lubelskie powiaty w ramach partnerstwa ZIT. Gdyby choć jeden z nich utrzymał strefę – cały strategiczny wojewódzki projekt zostałby wysadzony w powietrze. Dlatego też ten projekt błyskawicznie wykosił wszystkie powiatowe lubelskie uchwały anty-LGBT.
Gminy Wilamowice i Kobyłka również nie miały innego wyjścia – były zrzeszone w lokalnych partnerstwach liczących po kilkadziesiąt JST (odpowiednio Aglomeracja Beskidzka i Obszar Metropolitalny Warszawy).
Dlatego też bardzo ważne jest zachowanie i wzmocnienie w nowej umowie partnerstwa zapisu zakazującego finansowania projektów z udziałem beneficjentów podejmujących jakiekolwiek dyskryminacyjne działania. On nie tylko doprowadził do uchylenia wszystkich uchwał anty-LGBT, ale także hamuje przyjmowanie uchwał przeciwko edukacji zdrowotnej oraz centrom integracji cudzoziemców.
Stracone fundusze
Uchwały anty-LGBT spowodowały, że kilka jednostek samorządowych nie otrzymało wielomilionowych funduszy unijnych i norweskich na planowane projekty.
Największą stratę poniósł Świdnik – 40 mln zł z funduszy EOG na projekty budowy Miejskiego Centrum Spotkań, remontu targowiska i komunikacji elektrycznej dla Świdnika.
Niewiele mniej stracił Kraśnik – 39 mln z funduszy norweskich i EOG na projekt “Przyjazne Miasto”.
Województwo podkarpackie nie otrzymało 8 mln za projekt “Szlak Karpacki”. Radzyń Podlaski nie otrzymał dofinansowania w wysokości 7 mln zł na remont oranżerii. Wilamowice – 7 mln zł z funduszy norweskich na budowę Muzeum Kultury Wilamowskiej. Powiat świdnicki – 4 mln z funduszy UE na aktywizację bezrobotnych.
Odgrywanie ofiary
Uchwały były uchylane w różnych okolicznościach. Często były uchylane bez dyskusji, w ciszy i wstydzie. Ale zdarzały się też burzliwe obrady.
Na nich samorządowcy ustawiali się w pozycji ofiary. Uważali, że zostali źle zrozumiani. Że nikogo nie dyskryminują. Że ich uchwały były nadinterpretowywane.
Że stref nie ma, że są tylko naszym wymysłem. Że oni tylko wyrażają opinię. Że z powodu homoseksualizmu ludzkość by wyginęła.
Że biedne samorządy są niewolone, krzywdzone, dyskryminowane i prześladowane przez totalitarne środowiska LGBT oraz Unię Europejską.
W Nowym Sączu Teresa Cabała na sesji wymachiwała listem prezydenta Ludomira Handzla do burmistrza Schwerte z wyrazami ubolewania z powodu zawieszenia współpracy między miastami i wykrzykiwała:
Ja w to po prostu nie wierzę! Co to ma być, kto tak pisze? Jak tak można odpisywać temu Schwerte? Ja w to po prostu nie wierzę! Do czego to podobne? Do czego? No jak tak można we własne gniazdo srać, za przeproszeniem?! Do czego to podobne?
Z kolei Michał Kądziołka, wicedyrektor małopolskiego Wojewódzkiego Urzędu Pracy (czyli instytucji realizującej unijne projekty) pytał, czy miasto w ogóle potrzebuje tych judaszowych unijnych srebrników. Potem zablokował nas na Twitterze.
Kilka tygodni temu role się odwróciły – wicedyrektor Kądziołka sam ostrzegał nowosądeckich radnych że ich uchwała przeciwko centrum integracji cudzoziemców może zablokować fundusze unijne dla Nowego Sącza. Poskutkowało, uchylili po miesiącu.
W ciszy i wstydzie
Samorządowcy stosowali całą gamę sztuczek żeby ukryć uchylanie uchwał przed opinią publiczną.
Porządki obrad publikowano w ostatniej chwili. W skrajnym przypadku powiat świdnicki opublikował porządek w dniu sesji. Pewnie ze strachu przed przyjazdem Barta Staszewskiego na sesję.
Uchwały uchylające wrzucano bezpośrednio na sesję bez zapowiedzi w BIP. Nie podawano pełnych nazw uchylanych uchwał, a jedynie ich numery (powiat rycki). Nie publikowano treści przyjętych uchylających uchwał w BIP (Zarzecze, Konstantynów, Końskowola). Jedyne ślady po nich można było znaleźć w generowanych automatycznie plikach z imiennymi wynikami głosowania. Trzeba było zdobywać te uchwały wysyłając wnioski o informację publiczną.
W gminie Szczytniki radni byli zdziwieni i oburzeni tym, że dziennikarz Janusz Jaros z kaliskiej redakcji Gazety Wyborczej przybył na sesję, mimo że została ona zapowiedziana zaledwie dzień wcześniej. Schowali się przed nim w gabinecie wójta żeby omówić uchylenie uchwały.
W radzie powiatu bielskiego transmisja dyskusji nad uchyleniem uchwały “uległa awarii”.
W niektórych uzasadnieniach radni starali się zachować jak najwięcej treści ze starych uchwał. Ale były też uchwały bez uzasadnień. Lub z pisanymi na kolanie. Jak w przypadku miasta Dębica i powiatu dębickiego, gdzie w kilku zdaniach obwieszczono że sytuacja rodzin w ich JST poprawiła się na tyle, że SKPR przestała być potrzebna.
Procesy sądowe
Za prowadzenie Atlasu Nienawiści nasza grupa została pozwana przez siedem JST – powiaty przysuski, opoczyński, przasnyski, tarnowski, tatrzański, łowicki oraz gminę Gromadka.
W każdym pozwie żądano od nas wpłaty 20 tys na lokalną organizację, przeprosin pod budynkiem PE w Brukseli oraz na konferencji prasowej w siedzibie PAP. Czyli łączny koszt tych przeprosin mógł przekroczyć 200 tys zł, po uwzględnieniu kosztów siedmiokrotnego wynajmu sali w PAP oraz przelotów do Brukseli.
Na poziomie sądów okręgowych wszystkie sprawy skończyły się dla nas pomyślnie. Powiat przysuski i gmina Gromadka wycofały powództwa. Reszta została oddalona. Na rozstrzygnięcie w sądzie apelacyjnym czekają sprawy powiatów tarnowskiego i łowickiego. Apelacja powiatu przasnyskiego już została oddalona.
Przegrane procesy to klęska nie tylko Ordo Iuris, ale także osobista Pawła Szafrańca, który reprezentował powiaty i gminę we wszystkich siedmiu przegranych procesach. Ta głośna sprawa już na zawsze będzie z nim kojarzona i rzutowała na ocenę jego kompetencji zawodowych.
A także etycznych.
Tu muszę dodać krótkie wyjaśnienie. Jestem osobą niedosłyszącą, nie rozumiem mowy ze słuchu, czytam z ruchu ust. Dlatego w moim przypadku możliwe jest jedynie pisemne przesłuchanie, za pomocą czatu podczas zdalnej rozprawy lub tradycyjnej papierowej korespondencji.
Paweł Szafraniec zawsze domagał się mojej osobistej obecności w sądzie, mimo że nie było to konieczne. Podważał wiarygodność moich pisemnych zeznań. Utrzymywał że nie napisałem ich samodzielnie. Skupiał się na mnie. Nie naciskał na osobistą obecność pozostałych pozwanych w sądzie.
Krótko mówiąc, starał się uczynić procesy maksymalnie uciążliwymi dla mnie. W SLAPP-owym duchu.
Innym przejawem SLAPP-owej złośliwości było przesyłanie pozwów do naszych miejsc pracy. Zmusiły one nas do ujawnienia naszym przełożonym informacji o toczących się wobec nas procesach.
Skalę klęski Ordo powiększa także to, że ich argumenty zostały odrzucone nawet przez neosędziow ze spraw powiatów tatrzańskiego i przysuskiego. A więc osób powołanych w sposób, który w założeniu miał zapewnić ich większą podległość wobec rządu Zjednoczonej Prawicy.
Naciski władzy na sądy były realnym zagrożeniem dla nas – o czym świadczy reakcja byłego wiceministra sprawiedliwości oraz obecnego podopiecznego Viktora Orbana, Marcina Romanowskiego. Usiłował publicznie zastraszyć sędzię z ostrołęckiego sądu okręgowego, Grażynę Szymańską-Pasek, za to, że oddaliła powództwo powiatu przasnyskiego.
Zresztą do dziś Romanowski nie może przeboleć uchylenia stref anty-LGBT. W swoim obłąkanym kremlowskim projekcie ustawy anty-LGBT osobny rozdział poświęcił właśnie zabezpieczeniu samorządowych uchwał anty-LGBT.
Przeboleć uchylenia tatrzańskiej uchwały nie mógł również Jan Duda, ojciec prezydenta Dudy oraz przewodniczący sejmiku województwa małopolskiego i komitetu monitorującego funduszy unijnych dla Małopolski. Na posiedzeniach komitetu regularnie perorował na temat tatrzańskiej uchwały.
Ponadto starosta tatrzański Piotr Bąk na rozprawie groził nam rozszerzeniem zarzutów w pozwie za informowanie Komisji Europejskiej i urzędu marszałkowskiego o małopolskich uchwałach anty-LGBT, w tym tatrzańskiej SKPR. W sądzie przypisywał moim skromnym pismom jakąś szczególną moc władczą, której ulegały urząd marszałkowski i Komisja Europejska. Oczywiście zaraz po tej rozprawie poinformowałem te instytucje o groźbach starosty. Ostatecznie nie rozszerzył tych zarzutów.
Sądy zasądziły na powodów już 85 tys złotych kosztów sądowych. Większość tych kosztów już zapłacił polski podatnik. Tylko w przypadku najbardziej upartych powiatów koszty bierze na siebie Ordo Iuris.
Na powiat przysuski sąd zasądził 21600 zł. Na powiat opoczyński 19348 zł plus 2700 zł za postępowanie zażaleniowe. Gromadka dostała 13395 zł plus 1350 zł za postępowanie zażaleniowe. Powiat przasnyski – 4337 zł plus koszty postępowania apelacyjnego w wysokości 3690 zł. Powiat tatrzański – 4371 zł.
Powiat tarnowski – 4371 zł. Powiat łowicki – 5337 zł. Do tego dojdą jeszcze koszty dwóch postępowań apelacyjnych w wysokości łącznie 7-8 tys zł.
Razem koszty prawdopodobnie sięgną 92-93 tys zł.
Dyrektywa antySLAPP-owa
Innym ważnym unijnym wątkiem była dyrektywa antySLAPP-owa (SLAPP-y – pozwy przeciwko partycypacji publicznej, mające na celu zastraszenie, uciszenie i zniechęcenie działaczy, dziennikarzy itp podejmujących ważne społeczne tematy).
Podzieliliśmy się naszym doświadczeniem podczas konsultacji społecznych projektu dyrektywy, m.in. na callu z udziałem m.in. Very Jourovej, Roberty Metsoli oraz Andrewa Caruany Galizii, syna zamordowanej w zamachu bombowym maltańskiej dziennikarki Daphne Caruany Galizii.
Dyrektywa została już przyjęta i czeka na wdrożenie do polskiego prawa.
Jeżeli projekt Ministerstwa Sprawiedliwości zostanie wprowadzony w pierwotnej postaci, to za udowodniony pozew SLAPP powód może zostać ukarany kwotą nawet do 460 tys zł. Czyli w przypadku naszych siedmiu procesów powodowie zostaliby ukarani na łączną kwotą sięgającą nawet do 3 mln zł.
Rozczarowania
Nie brakowało także rozczarowań. Szczególnie ze strony ekipy, która szła do władzy pod hasłem przywrócenia praworządności.
Dużym rozczarowaniem była postawa prokuratury nadzorowanej przez prokuratora generalnego Adama Bodnara w sprawach powiatów dębickiego i łańcuckiego oraz miasta Dębica. Podkarpacki urząd marszałkowski przyznał tym trzem jednostkom samorządu terytorialnego łącznie 63 mln zł z unijnych funduszy, pomimo tego, że nie były uprawnione do nich, z powodu utrzymywania w mocy uchwał SKPR.
Ich władze do wniosków o dofinansowanie unijnych projektów dołączały fałszywe oświadczenia o braku dyskryminacyjnych uchwał. Urząd marszałkowski województwa podkarpackiego udawał, że w nie wierzy – i przyznał tym jednostkom 63 mln zł z unijnych funduszy.
A przecież w formularzu oświadczenia o braku dyskryminacyjnych uchwał jest ostrzeżenie o odpowiedzialności karnej za poświadczenie nieprawdy w dokumentach. Urząd marszałkowski od samego początku wiedział, które jednostki samorządowe składają wnioski o dofinansowanie pomimo utrzymywania w mocy uchwał anty-LGBT.
Koalicja Equality Watch zawiadamiała prokuraturę o podejrzeniu poświadczenia nieprawdy przez władze miasta i powiatów oraz przekroczenia kompetencji przez zarząd województwa podkarpackiego, który złamał regulaminy unijnych funduszy i przyznał 63 mln złotych nieuprawnionym podmiotom. Prokuratura jednak odmawiała wszczęcia dochodzeń.
Adam Bodnar, który w czasach pełnienia funkcji RPO skutecznie walczył z uchwałami anty-LGBT, jako prokurator generalny nie reagował na informacje o tych sprawach, które dostawał na bieżąco. Milczał również jego zastępca, wiceminister sprawiedliwości, Krzysztof Śmiszek.
Czyli prokuratura – mimo nadzoru Bodnara – de facto chroniła strefy anty-LGBT. Jak za Ziobry.
Gdyby podkarpacka prokuratura poważnie traktowała swoje obowiązki, to już by rok temu wezwała lub zatrzymała na przesłuchania burmistrzów Dębicy, Mariusza Szewczyka i jego następcę Mateusza Kutrzebę, starostów łańcuckiego Adama Krzysztonia, dębickiego Piotra Chęćka, marszałka Władysława Ortyla oraz urzędników, którzy w ich imieniu podpisywali i zatwierdzali te oświadczenia.
Prokuratura miała do tego solidne podstawy już przed zeszłorocznymi wyborami samorządowymi, gdy urząd marszałkowski wybrał do dofinansowania pierwsze projekty unijne mimo wiedzy o dyskryminacyjnych uchwałach ich beneficjentów. Dostała komplet dokumentów, w których wszystko było widoczne czarno na białym oraz opisane w pismach przewodnich.
Jedynie dolnośląska prokuratura przesłuchała wójta Gromadki. Jedno przesłuchanie wystarczyło, uchwała została błyskawicznie uchylona. Tak też mogłoby być na Podkarpaciu, przesłuchanie któregoś z dyrektorów wystarczyłoby do otrzeźwienia reszty.
Ten parasol ochronny nad ostatnimi podkarpackimi strefami trzymali nie tylko marszałek Ortyl i prokuratura Bodnara, ale także wojewoda podkarpacka Teresa Kubas-Hul.
Gdy rok temu rada Dębicy modyfikowała SKPR, usunęła z niej zapisy wzywające do niefinansowania projektów z udziałem niepożądanych organizacji społecznych. Pozostawiła jednak zapisy wzywające do różnicowania dostępu do miejskich świadczeń rodzinnych w zależności od stanu cywilnego.
Zaapelowałem do wojewody o uchylenie tej uchwały, wskazując te pozostawione dyskryminacyjne zapisy o dostępie do miejskich świadczeń rodzinnych. Odmówiła. Nie dopatrzyła się niczego złego w tych zapisach, które później zostały zakwestionowane przez RPO Marcina Wiącka.
Ponadto żaden z nowych wojewodów nie zaskarżył uchwał anty-LGBT.
Ministerstwo funduszy i polityki regionalnej również nie podjęło żadnych działań w tym temacie. Odmówiło interwencji w przypadku miasta Dębica. Na pozostałe pisma nie zareagowało. Ministra Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zrobiła w temacie stref mniej niż jej PiS-owski poprzednik Waldemar Buda. On przynajmniej rozesłał pismo z dyplomatyczną sugestią uchylenia uchwał. Przecież to kompletny blamaż dla ministry.
Jej zastępczyni, Monika Sikora wyszła z inicjatywą uchwały komitetu monitorującego Funduszy Europejskich Rozwój Społeczny (KM FERS) uczulającą na kwestię dyskryminacyjnych uchwał. To był krok w dobrą stronę, ale niewystarczający, bo ta przyjęta uchwała dotyczy tylko jednego programu unijnego, który nie jest kluczowy dla samorządów.
Departament ds. równości Katarzyny Kotuli nie był w stanie zająć się tematem uchwał z powodu ograniczeń kadrowych.
Podsumowując, nowa rządowa administracja nie wsparła nas w temacie walki z ostatnimi uchwałami anty-LGBT. Niczego nie dowiozła, nawet nie za bardzo próbowała.
Czy administracja Tuska uważa że godność społeczności LGBTQIA ma na tyle niski priorytet, że dopuszczalne jest przyzwolenie na ignorowanie i łamanie przepisów chroniących tę godność? Czy rząd Tuska uważa że praworządność już nie dotyczy społeczności LGBTQIA? Jak to się ma do zasady równego traktowania przez władze?
W tej sytuacji zabrakło również determinacji ze strony nowej Komisji Europejskiej, która przybrała wyczekującą postawę. Nie zareagowała na sytuację w której urząd marszałkowski zamiast stać na straży regulaminów unijnych funduszy sam je łamie i przyznaje fundusze podmiotom, które nie są do nich uprawnione z powodu ich dyskryminujących uchwał.
Komentarz Pauliny Pająk:
Dzięki wysiłkom wielu osób, środowisk i społeczności ponad 100 dyskryminujących uchwał anty-LGBT i kart rodzin Ordo Iuris zniknęło z Polski. Uchwały te były skrajnym przejawem systemowej dyskryminacji osób LGBTQ+ – braku równości małżeńskiej, godnej procedury tranzycji, czy ochrony szczególnie narażonych na przemoc tęczowych rodzin, queerowych osób nastoletnich, nieheteronormatywnych seniorek i seniorów. To jest nadal nasza rzeczywistość – pocięta i nierówna “Polska A, B, C i D” – która pilnie domaga się zmiany, by można było w niej współkochać, nie współnienawidzić.
Komentarz Kamila Maczugi:
Niemal 6 lat zajęło powiatowi łańcuckiemu przyznanie się do błędu. Dziś wszystkie samorządy w Polsce już wiedzą – uchwały anty-LGBT były szkodliwe i krzywdzące. Lokalne społeczności LGBT były wykluczane i stygmatyzowane dla celów politycznych i zasługują przynajmniej na przeprosiny.
Dla nas, jako osób LGBT, były to lata udowadniania, że zasługujemy na godność i szacunek; że nasza miłość nie jest gorsza, że my nie jesteśmy gorsi.
Dla nas, jako Atlasu Nienawiści, były to setki godzin spędzonych na apelowaniu do lokalnych władz, monitorowaniu samorządów, kontaktowaniu się z politykami i instytucjami międzynarodowymi. Chcieliśmy przeciwdziałać wprowadzaniu homofobicznych uchwał i wspierać lokalne społeczności. Część samorządów próbowała nas uciszyć poprzez strategiczne pozwy. I chociaż straciliśmy sporo czasu i energii, to sądy przyznały nam rację, a dziś nie ma w Atlasie Nienawiści żadnego samorządu oznaczonego na czerwono.
Musimy jednak pamiętać, że wróciliśmy jedynie do stanu sprzed rządów Prawa i Sprawiedliwości. Czas na realną zmianę. Potrzebujemy przepisów, które ochronią nas przed dyskryminacją. Potrzebujemy uznania pełni naszych praw.
Komentarz Pawła Prenety:
Dziś z Atlasu zniknęła ostatnia uchwała spośród tych, które monitorowaliśmy. Tym samym kończy się niemal sześcioletnia historia Atlasu Nienawiści.
Kiedy zaczynaliśmy nasz projekt, nie myśleliśmy o zwycięstwie. Byliśmy czwórką aktywistów próbujących zmierzyć się z ponad setką samorządów. Kierowała nami bardziej potrzeba wyrażenia sprzeciwu niż oczekiwanie jakiegokolwiek sukcesu. A jednak ten sukces przyszedł. Najważniejsza lekcja, jaką możemy dziś wynieść z historii Atlasu Nienawiści, to świadomość, że czasem nawet niepozorne działania — jak arkusz z listą uchwał i prosta mapa — mogą przyczynić się do realnych zmian.
Świętując zniknięcie homofobicznych „rezolucji przeciw ideologii LGBT” oraz dyskryminujących Samorządowych Kart Praw Rodzin, musimy jednak pamiętać, że w Polsce nadal tylko niektóre rodziny są „legalne”. Nadal, mimo upływu lat i zmiany władzy, nie jesteśmy ani o krok bliżej do równości małżeńskiej. Nadal jest o co walczyć.
Podziękowania
Na zawsze będziemy wdzięczni naszej wspaniałej prawniczce Karolinie Gierdal. Wykonała niesamowitą tytaniczną pracę – zbudowała i koordynowała zespół prawniczek i prawników, który skutecznie obronił nas w siedmiu procesach. Ogromnie dziękujemy prawniczkom i prawnikom z zespołu: Alicji Gronet, Dorocie Seweryn-Stawarz, Mikołajowi Świstowskiemu, Emilii Barabasz, Antoninie Dębskiej oraz wszystkim pozostałym osobom wspierającym pracę zespołu. Ona była naprawdę gigantyczna.
Dziękujemy bardzo także za finansowanie obrony prawnej organizacjom All-Out, Miłość Nie Wyklucza (z funduszu Prawo Nie Wyklucza) oraz Kampanii Przeciw Homofobii.
Bardzo dziękujemy także dziennikarkom i dziennikarzom regularnie opisującym historię stref: Annie Gmiterek-Zabłockiej, Angelice Pitoń, Antonowi Ambroziakowi, Leonardowi Osiadło, Wiktorii Beczek, Rafałowi Bolanowskiemu, Agacie Kulczyckiej, Aleksandrze Kołodziejak, Krissowi Rudolphowi oraz wielu, wielu innym. A także Andrzejowi Plęsowi, który obszernie i obiektywnie opisywał temat stref także wtedy, gdy pracował pod niesprzyjającym kierownictwem redakcji.
Dziękujemy także radnym, którzy regularnie podnosili temat: Marcinowi Piotrowskiemu (powiat lubaczowski), Bożenie Lisowskiej (sejmik lubelski), Piotrowi Michoniowi (Dębica) oraz innym.
Dziękujemy Marii Galewskiej, która pilotowała w Komisji Europejskiej temat tego kluczowego zapisu w umowie partnerstwa.
Dziękujemy europosłankom i europosłom, które/zy podnosiły/li temat na forum Parlamentu Europejskiego; Terry Reintke, Malin Bjork, Marcowi Angelowi, Karen Melchior, Sylwii Spurek, Magdalenie Adamowicz i wszystkim pozostałym, którzy zagłosowali za rezolucjami wzywającymi polski rząd do podjęcia kroków przeciwdziałającym strefom anty-LGBT. Dziękujemy także wspierającym ich pracę osobom asystenckim.
Dziękujemy także ogromnie za wszystkie nagrody i nominacje:
- Soul of Stonewall Award przyznaną przez komitet berlińskiej parady równości
- Premio MADO przyznaną przez komitet madryckiej parady równości
- City of Pars International Prize for LGBTQI+ Rights przyznaną przez paryskie merostwo
- Nagroda POLCUL przyznawaną przez fundację im. ks. Adama Bonieckiego
- Koronę Równości przyznawana w plebiscycie KPH
- LGBT+ Diamonds Awards
- Nominacja do nagrody im. Sacharowa przyznawanej przez Parlament Europejski.
Osobiście dziękuję także Alinie Czyżewskiej za zaproszenie na Zlot Fanek i Fanów Jawności oraz Iwonie Janickiej, która na nim przeprowadziła panel o monitorowaniu funduszy unijnych. Ten zjazd i panel uruchomiły ciąg wydarzeń prowadzący do mojego udziału w pracach w komitetach monitorujących w ramach koalicji Equality Watch. Dziękuję bardzo także Justynie Nakielskiej za gigantyczną pracę włożoną w jej budowę oraz Oldze Plesińskiej i Anie Linczowskiej za jej prowadzenie.
Dziękuję bardzo wszystkim osobom, które przekazywały nam nieznane pisma z urzędów oraz odsłaniały nam polityczną kuchnię samorządowych władz.
Nie jesteśmy w stanie wymienić wszystkich osób, które wspierały nas w różnych momentach naszej działalności. Oczywiście bardzo dziękujemy im.
Baardzo dziękujemy osobom demonstrującym pod biurem OI w dniu ogłaszania pozwów wobec nas. Na zawsze będziecie w naszych serduszkach ❤️