P. opoczyński – mowa końcowa Jakuba Gawrona

Wysoki Sądzie!

Na wstępie informuję sąd oraz odnoszę się do oskarżeń powoda – moje oświadczenie jest przygotowane samodzielnie przeze mnie. Udostępniłem je innym osobom wyłącznie celem odczytania. 

Odniosę się najpierw do paru wątków z poprzedniej rozprawy.

Koordynator projektu Samorządowej Karty Praw Rodziny Paweł Kwaśniak powiedział, że sama nazwa “Atlas Nienawiści” wskazuje że wspólnota samorządowa została uznana za wspólnotę która kieruje się w swoich działaniach nienawiścią. 

Starosta opoczyński, Marcin Baranowski powiedział, że nie konsultował projektu uchwały bezpośrednio z mieszkańcami. Najpierw go przedstawił w zarządzie powiatu. Potem go konsultował z organizacjami takimi jak rodzinne domy dziecka, powiatowe ośrodki pomocy rodzinie, asystenci. Były też również rozmowy na naradach szkół, z dyrektorami szkół, poradniami psychologicznymi.

Ja z kolei mam pytania – jeżeli starosta skonsultował projekt uchwały z tyloma podmiotami – to dlaczego został przyjęty bez zmian w stosunku do wzorca? Jak przebiegały te konsultacje? Jak to możliwe, że aż tyle podmiotów nie zgłosiło żadnych uwag i propozycji poprawek? Czy one ograniczyły się jedynie do biernej akceptacji przedstawionego projektu? Dlaczego starostwo nie przeprowadziło konsultacji z mieszkańcami? Czy to dlatego że obawiało się, że najczęściej zadawane przez nich pytanie brzmiałoby: “A po co nam to?”

Dlatego też nie uważam, że opoczyńska wspólnota kieruje się nienawiścią. To wyłącznie inicjatywa władz powiatu. To one tym aktem prawnym narzuciły swojej wspólnocie samorządowej urzędową nienawiść do społeczeństwa LGBT. Zrobiły to bez pytania mieszkańców o zdanie oraz przeprowadzając wątpliwej jakości konsultacje w powiatowych jednostkach.

Władze kierowały się wyłącznie swoimi uprzedzeniami, o czym świadczy np. wypowiedź starosty z poprzedniej rozprawy o tym, że gdyby był włodarzem miasta – to nie zgodziłby się na marsz równości. Bo uważa że Parada Równości, która widział w Warszawie jest dla niego odrażająca. 

Tłum ludzi z tęczowymi flagami na ramionach jest dla niego odrażający. 

O uprzedzeniach władz powiatu wobec społeczności LGBT świadczy jeszcze jedna sytuacja. W 2016 roku ówczesna przewodnicząca rady powiatu opoczyńskiego oraz obecna wicestarosta Maria Barbara Chomicz poprosiła burmistrza Opoczna o zgodę na powieszenie na płocie miejskiej pływalni banerów homofobicznej akcji “Stop dewiacji” przez organizację w której działała Kaja Godek – obecna promotorka projektu ustawy “Stop LGBT”. Wystawa ta wzbudziła oburzenie mieszkańców Opoczna. Banery zniknęły w ciągu doby po ich powieszeniu. 

Podsumowując – inicjatywy wymierzone w społeczność LGBT wychodzą od władz powiatu, nie od mieszkańców. I co gorsza, oni są teraz zakładnikami homofobicznych i transfobicznych obsesji powiatowych włodarzy, ponieważ z ich powodu mogą zostać pozbawieni funduszy z nowej unijnej polityki spójności.

Zwrócę przy tym uwagę na to, że Komisja Europejska nie decyduje o przyznawaniu środków unijnych na podstawie czerwonego koloru w Atlasie Nienawiści. To byłoby wysoce nieprofesjonalne. Robi to na podstawie analizy treści aktu prawa miejscowego przyjętego przez powiat. Tak zrobiła w przypadku np. SKPR przyjętej przez województwo łódzkie. Komisja uznała, że jej treść jest na tyle dyskryminacyjna, że zawieszenie finansowania REACT_EU jest uzasadnione. I to pomimo tego, że treść łódzkiej SKPR, znacznie odbiegała od oryginalnego wzorca.

Na niekorzyść starosty świadczy jeszcze jedna jego wypowiedź – uważa on opoczyńską uchwałę za prawnie wiążącą. Czyli potwierdza swoją wolę dyskryminowania legalnie działających organizacji pozarządowych. Czy powtórzy to samo w rozmowach z unijnymi urzędnikami?

Przypomnę jeszcze wątek tabletek poronnych, które według starosty Marcina Baranowskiego rzekomo miały być rozdawane w opoczyńskiej szkole przez organizację prowadzącą edukację seksualną. Po rozprawie na której on opowiedział o tej sytuacji poprosiłem go w trybie informacji publicznej o szczegóły i dokumenty dotyczące tamtego wydarzenia. 

Chciałem się dowiedzieć, w której szkole to się zdarzyło, kiedy to się zdarzyło, czy pozostały po tym jakieś dokumenty. Starosta, który wtedy był odpowiedzialny za edukację, nie dysponował żadnymi dokumentami. Odpisał, że jedynie słyszał o takim przypadku w I LO im. Żeromskiego w Opocznie. Dyrektorka tej szkoły, Anna Pręcikowska-Skoczylas również odpowiedziała mi, że nie posiadają żadnej dokumentacji związanej z tym wydarzeniem. Nie mają żadnej pisemnej korespondencji z tą organizacją. Żadnych notatek nauczycieli, żadnych skarg od rodziców, żadnych pism wymienionych z kuratorium i organem prowadzącym szkołę. Nic, kompletnie nic. Nawet nie wiedzą, jak się nazywała ta organizacja, ani kiedy próbowała rozdawać te tabletki poronne. 

I z czymś takim pan starosta przychodzi do sądu. Z insynuacjami i niesprawdzonymi plotkami. I co gorsza, uzasadnia nimi zakaz prowadzenia szkolnych dodatkowych zajęć przez te organizacje pozarządowe, które mu się nie podobają.

W mowie końcowej w sprawie powiatu przasnyskiego porównałem polskie uchwały anty-LGBT do nazistowskich tabliczek “Juden sind hier unerwünscht” (Żydzi są tutaj niepożądani). Nie były one kategorycznym zakazem wstępu. Ale sygnalizowały Żydom, że są niemile widziani. Przypominały im o statusie osób drugiej kategorii. Obecne uchwały kierują taki sam przekaz do osób LGBTQ. Również nie zakazują im wstępu do określonych miejsc – ale dają im do zrozumienia, że są niechętnie widziane. 

Tym razem omówię szerzej analogie między między kontekstem uchwał anty-LGBT a tamtymi czasami. Powołam się przy tym na książkę “Jak działa faszyzm” Jasona Stanley’a opisującej mechanizmy faszystowskich narracji. 

SKPR została przyjęta przez powiat opoczyński w efekcie szerokiej akcji lobbingowej przeprowadzonej przez koalicję z udziałem Ordo Iuris w 2019 roku, na fali homofobicznej nagonki prowadzonej przez partię Prawo i Sprawiedliwość. 

Ta partia rozpoczęła ją po podpisaniu przez prezydenta Trzaskowskiego Deklaracji LGBT+ zawierającej zobowiązania miasta do stworzenia hostelu interwencyjnej dla osób LGBTQ+ w kryzysie bezdomności, infolinii alarmowej z pomocą prawną i psychologiczną, wprowadzenia opartej na współczesnych podstawach naukowych edukacji seksualnej i antydyskryminacyjnej oraz przeszkolenie nauczycieli pod kątem reagowania na homofobiczną i transfobiczną przemoc wobec uczniów i uczennic LGBTQ.

Reakcja na ten dokument wpisuje się w antymiejską retorykę opisaną w rozdziale tej książki zatytułowanym “Sodoma i Gomora”. Duże miasta są w faszystowskiej propagandzie atakowane z powodu ich liberalnego, kosmopolitycznego stylu życia, różnorodności społecznej, kulturowej, religijnej, swobody obyczajowej oraz dawanie osobom LGBTQ+  względnego schronienia przed homofobią znaną z ich rodzinnych stron. Propaganda przeciwstawia im wiejskie wspólnoty, które mają się charakteryzować się tradycyjnym, konserwatywnym jednorodnym stylem życia, niezależnością od państwa oraz jednolitym składem społecznym.

W tę retorykę wpisują się także akcje lobbingowe przeciwko warszawskiej “Deklaracji LGBT+”. One faktycznie trafiły na podatny grunt u samorządowców z tych bardziej konserwatywnych oraz słabiej zurbanizowanych wspólnot samorządowych. 

Pierwszą z tych akcji przeprowadziła grupa lubelskich polityków i samorządowców – posłanka i kandydatka do europarlamentu Elżbieta Kruk, wiceprzewodniczący sejmiku Mieczysław Ryba, wicemarszałek Michał Mulawa oraz wojewoda Przemysław Czarnek. Ta grupa utworzyła i wypromowała projekt uchwały przeciwko “ideologii lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych”. W tytule projektu autorzy używają skrótowca “LGBT” – ale ja go celowo rozwijam, żeby pokazać absurdalność tej uchwały. 

Niedługo potem do PiS dołączyło Ordo Iuris, ze swoja akcją na rzecz przyjęcia Samorządowej Karty Praw Rodzin. Napisanej pozornie neutralnym językiem, pełnym odwołań do konstytucji oraz rekomendacji rzekomo niekontrowersyjnych sposobów wsparcia rodziny. 

Lecz wśród nich znalazło się także zalecenie zablokowania dostępu do finansowania oraz mienia publicznego projektom “podważającym tożsamość małżeństwa oraz autonomię rodziny”. Ten punkt był szczególnie interesujący dla radnych. Dawali temu wyraz podczas dyskusji plenarnych. Tak jakby wychodzili z przekonania, że uniemożliwienie prowadzenia w szkołach zajęć antydyskryminacyjnych przez zewnętrzne organizacje uchroni rodziny. 

Wokół SKPR przeprowadzono szeroką akcję lobbingową. Towarzyszyła jej np. akcja “Chrońmy dzieci”. Z treści jej strony internetowej wynika, że Ordo Iuris sprzeciwia się kształtowaniu przez szkołę otwartych, nieoceniających postaw wobec różnych modeli rodzin i związków partnerskich. Wobec różnych orientacji seksualnych i tożsamości płciowych. Zamiast tego chce, żeby dzieci miały wpojone przekonania, że są one dewiacjami i zaburzeniami. Marksizmem kulturowym. Zamiast rzetelnej wiedzy opartej na współczesnych podstawach naukowych. W tym celu obóz z Ordo Iuris chce usunąć ze szkół szeroko pojętą edukację obywatelską i antydyskryminacyjną. Zastrasza potencjalnych nauczycieli-latarników, uczniów organizujących oddolnie Tęczowe Piątki oraz ekspertów z organizacji pozarządowych. Chce, żeby młodzież była wytresowana do respektu i posłuszeństwa wobec dominującej grupy społecznej oraz pozbawiona zdolności do reagowania na niesprawiedliwość społeczną. 

Te powyższe mechanizmy autor Jason Stanley opisał w rozdziale “Antyintelektualizm” (rozumiany jako wrogość wobec obiektywnej wiedzy naukowej oraz jej obrońców).

Kolejny rozdział – “Rola ofiary”. W jednym z wywiadów prezes OI Jerzy Kwaśniewski stwierdził, że wprowadzenie SKPR pomoże “zatrzymać coraz śmielszy pochód homodyktatury”. Na swoim profilu na Twitterze regularnie używa podobnych określeń: “ideologiczna kolonizacja”, “ideologiczna cenzura”, “ideologiczna ofensywa” itp. Paweł Kwaśniak opublikował artykuł pod tytułem w tym samym tonie “Samorządy kontra dyktatura LGBT”.

W tej narracji Ordo Iuris teatralnie odgrywa rolę zbolałej, cierpiącej, przerażonej ofiary dramatycznie broniącej się przed zmasowanym natarciem potężnego lobby LGBT. 

W rzeczywistości Ordo Iuris należy do dominującej oraz uprzywilejowanej grupy społecznej – białych, heteroseksualnych, konserwatywnych katolickich mężczyzn wspieranych przez podzielające ich poglądy kobiety. Grupa ta ma największą reprezentację w wybieralnych organach, pełny dostęp do władzy państwowej, służb, mediów oraz środków finansowych, zarówno z budżetu, jak i od darczyńców. Nawet od tych gotowych do finansowania takich dużych niedochodowych przedsięwzięć jak uczelnia Collegium Intermarium. Ordo Iuris sprawnie porusza się także w obszarze sądownictwa. Próbuje pozwami rozstawiać po kątach podmioty krytykujące jego działalność publiczną. 

Mimo to obóz Ordo Iuris prowadzi fałszywą narrację o miażdżącej przewadze kilkunastu wolontariackich organizacji społecznych, ich sojuszniczek i sojuszników z mediów oraz opozycyjnych partii politycznych, mających do dyspozycji jedynie kilka ogólnych przepisów antydyskryminacyjnych. 

Taka retoryka jest wykorzystywana przez narodowo-katolicki obóz do którego należy Ordo Iuris, do utrzymania i ochrony jej dominacji ideologicznej w publicznej przestrzeni – która przekłada się także na realną władzę. Zagrożenie dla niej upatruje w mniejszościowych grupach domagających się równego traktowania. Tak jak społeczności LGBTQIA domagającej się np. rzetelnej szkolnej wiedzy o niej samej.

Większościowa grupa dramatyzuje o swoim rzekomym cierpieniu oraz domaga się dokładnego kontrolowania, wręcz karania grup mniejszościowych za ich dążenia do równego traktowania. Podważa i zwalcza ich działalność. Ucieka się przy tym do manipulacji i kłamstw. Rozpowszechnia teorie spiskowe o wszechpotężnym lobby LGBT. Pomawia organizacje mniejszościowych grup o demoralizację, deprawację, wykorzystywanie seksualne, gwałty, prezentowanie pornografii, promowanie pedofilii, namawianie do zmiany płci i orientacji itp. Wzbudza w społeczeństwie strach przed osobami LGBTQ. Mają one rzekomo podważać porządek społeczny. Mają być niedostosowane społecznie, niewrażliwe, egoistyczne, złośliwe oraz z natury skłonne do przestępstw, zwłaszcza seksualnych.

Za pomocą tej zmasowanej, odwołującej się do emocji, propagandy stara się zamaskować dyskryminację i ataki na społeczność LGBTQ hasłem-szyfrem: “obrona rodziny”. Te powyższe mechanizmy są omówione w rozdziałach “Propaganda”, “Seksualny niepokój”, “Prawo i porządek”  oraz  “Odrealnienie”.

Taka argumentacja trafiła do radnych z ok. 40 samorządów, które przyjęły SKPR. Wśród nich był powiat opoczyński. Nie umieściliśmy go na mapie z powodu jakiejś szczególnej złośliwości wobec powiatu. Zrobiliśmy to jedynie dlatego, że powiat wpisał się w ogólnokrajowy trend przyjmowania lokalnych uchwał wymierzonych w społeczność LGBTQIA. 

W kontekście towarzyszącym uchwałom oraz ich treści  można odnaleźć mechanizmy opisane w prawie wszystkich rozdziałach książki Jasona Stanleya – “Faszyzm – jak to działa”. Uchwały zostały wymyślone, wypromowane i przyjęte przez ludzi dążących do utrzymania i poszerzenia władzy za pomocą podziału my-oni. Utrzymania starej hierarchii wartości faworyzującej dominację hetero- i cis- normy, w której równość traktowana jest jako zagrożenie dla uprzywilejowanych grup. 

Odwołujących się do mitycznej przeszłości, w której wokół społeczności LGBTQ panowała zmowa milczenia, która rzekomo miała chronić polskie rodziny przed demoralizacją.

Mamy prawo rozpatrywać samorządowe akty prawne w szerszym kontekście, np. towarzyszącej im homofobicznej i transfobicznej nagonki. Mamy prawo nagłaśniać dyskryminacyjne akty prawne oraz domagać się ich uchylenia za pomocą wszelkich dostępnych nam legalnych środków.

Mamy prawo do gromadzenia publicznych dokumentów oraz opracowywania i publikowania ich w zestawieniach ukazujących ważną kwestię społeczną. 

 Mamy prawo do krytykowania władz publicznych. Mamy prawo używać ostrych i obrazowych sformułowań np. w nazwie domeny. Która i tak jest łagodniejsza niż określenia “deprawatorzy”, “dewiacje” itp. użyte przez Ordo Iuris w akcji “Chrońmy dzieci”. 

A władze mają obowiązek uwzględniać krytykę społeczną. Muszą mieć grubą skórę. Mają obowiązek działać na rzecz dobra wszystkich mieszkańców wspólnoty samorządowej. Wszystkich, to znaczy również lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transplciowych mieszkających na terenie powiatu. Absolutne minimum to brak dyskryminacji. 

Mamy prawo do poszukiwania sojuszników za granicą, np. w unijnych instytucjach do których Polska dobrowolnie przystąpiła oraz zgodziła się przestrzegać ich zasad. Unia Europejska nie jest jakimś obcym wrogim bytem – tylko międzynarodową organizacją współtworzoną przez nas na bazie m. in. zasady niedyskryminacji. 

Korzystamy z wolności słowa w obronie interesu publicznego, jakim jest m.in. godność, bezpieczeństwo oraz dostęp do współczesnej wiedzy naukowej osób LGBTQIA. 

Atlas Nienawiści jest głośnym ostrzeżeniem przed pełzającą faszyzacją naszego państwa. 

Wysoki Sądzie, proszę o oddalenie powództwa.

Jakub Gawron